Czy potrzebuję kontemplacji?

Podejrzana i zapomniana modlitwa

Wydaje się, że słowo „kontemplacja” wciąż budzi wśród wiernych nieufność i wiele podejrzeń. Nadal nasuwa skojarzenia bardziej z duchowymi praktykami Dalekiego Wschodu niż ze skarbcem modlitw Kościoła katolickiego. Różne odmiany tej formy modlitwy określa się mianem: modlitwy Jezusowej, modlitwy serca, modlitwy ciszy czy kontemplacji ignacjańskiej. Dla wielu wiernych terminy te brzmią obco lub podejrzanie, choć niewątpliwie sytuacja zmienia się już na lepsze. Przede wszystkim dzięki coraz liczniejszym ośrodkom rekolekcyjnym i duszpasterskim, które proponują naukę kontemplacji. Miejsca te wychodzą naprzeciw potrzebom dzisiejszego człowieka żyjącego w ogromnym zagonieniu, poddanego presji nieustannego podejmowania decyzji w niewielkich odstępach czasu.

Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie stwierdza:

„Tradycja chrześcijańska obejmuje trzy główne formy życia modlitwy: modlitwę ustną, rozmyślanie i kontemplację. Skupienie serca jest ich wspólną cechą” (KKK 2721).

Katechizm nie obawia się więc nazwać kontemplacji jedną z trzech głównych form modlitwy w Kościele! Uważne spojrzenie na historię duchowości Kościoła katolickiego pokazuje, że począwszy od pierwszych wieków chrześcijaństwa, było wiele kobiet i mężczyzn, którzy oddawali się poszukiwaniu Boga właśnie na drodze kontemplacji. Wspomnijmy o całej tradycji Ojców i Matek Pustyni, ludzi, którzy poprzez różne formy kontemplacyjne poszukiwali czystości serca, by móc otworzyć się bardziej na Boga. Warto wymienić takich świętych jak choćby św. Teresa z Avila, św. Jan od Krzyża czy św. Ignacy Loyola, dla których kontemplacja stała się drogą do źródeł życia.

Nieustanne udzielanie się Stwórcy

Słowo „kontemplacja” składa się z dwóch łacińskich słów: con – „z”, „razem” oraz templumoznaczającego „świątynię”, „miejsce święte świętych”. Można więc powiedzieć, że kontemplacja to przebywanie w wewnętrznej świątyni albo – jak mówi św. Łukasz o prorokini Annie – nierozstawanie się ze świątynią (por. Łk 2, 37). Święty Paweł przypomina, że jesteśmy świątynią Boga i że Duch Boży w nas mieszka (por. 1 Kor 3, 16). Mówiąc najprościej, kontemplacja to forma modlitwy otwierającej człowieka na Bożą obecność w nim samym.

Święty Ignacy w książeczce Ćwiczeń duchowych1 wprowadza w drugim tygodniu jako metodę modlitwy kontemplację ignacjańską. Jest ona ściśle związana z jego duchowym doświadczeniem. Przypomnijmy, że św. Ignacy aż do dwudziestego szóstego roku życia prowadził życie hulaszcze jako paź, a potem rycerz na dworze Ferdynanda V, króla Aragonii. Niektórzy historycy przypisują mu nawet nieślubne dziecko. Tak czy inaczej św. Ignacy do świętych na początku swego życia na pewno nie należał. Wiele czasu spędzał na licznych rycerskich turniejach, oddając się także dworskim romansom. Jednak Bóg gwałtownie wkroczył w jego życie. Stało się tak, gdy został ranny w czasie obrony zamku w Pampelunie, na czele której odważnie stanął. Po przewiezieniu go do rodzinnego domu w Loyoli następuje czas pogorszenia zdrowia – a nawet otarcia się o śmierć z powodu poważnych ran nóg.

Po przesileniu rozpoczyna się rekonwalescencja. Ignacy pod wpływem duchowej lektury doświadcza wówczas wewnętrznych poruszeń – swoistego języka Boga. Stwórca daje się rozpoznać i nawiedza Ignacego poprzez duchowe poruszenia. Rozpoczyna się czas duchowego zdrowienia. Niczym niezasłużone udzielanie się Boga św. Ignacemu zaowocuje nawróceniem i odkryciem nowej wizji życia. To kluczowe doświadczenie znajdzie odbicie w całym dziele Ćwiczeń duchowych. Pod koniec książeczki, w tak zwanej Kontemplacji dla uzyskania miłości Ignacy uzna za najważniejsze darmowe samoobjawianie i udzielanie się Boga każdemu człowiekowi. Napisze:

„Z wielkim uczucie.m rozważę, ile zdziałał dla mnie Bóg, nasz Pan, ile mi dał z tego, co ma, oraz jak ten sam Pan chce mi dać siebie samego, na ile to możliwe” (Ćd 234, podkr. D.M.)

Bóg św. Ignacego to Bóg darmowego i niczym niezasłużonego samoudzielania się. To pragnienie tkwi w samym sercu Boga. Jest Jego największą tęsknotą: Bóg pragnie człowieka. Człowiek potrzebuje czasu, by odkryć swoje największe pragnienie: Boga. Gdy w Ćwiczeniach duchowych słyszymy często powtarzane słowo „Stwórca”, możemy odczytywać je właśnie w tym kluczu: Ten, który pragnie mi się udzielać. Niestety wielu ludzi, słysząc dziś słowo „Stwórca”, wyobraża sobie kogoś dalekiego i nieinteresującego się człowiekiem.

Fundamentalna cecha samoobjawiania się Boga powraca nieustannie przez całe Ćwiczenia duchowe. Ignacy rozpoczyna praktykę ogólnego rachunku sumienia właśnie od „podziękowania Bogu, naszemu Panu, za otrzymane dobrodziejstwa” (Ćd 43). Na pierwszym miejscu stawia więc Boga, a nie siebie. Stawia Bożą dobroć, która emanuje na cały świat i każdego człowieka. Na mnie! Wielu mistyków podkreśla, że bez nieustannego udzielania się Stwórcy zarówno świat, jak i każdy człowiek musiałby przestać istnieć. Między Stwórcą a każdym z nas istnieje niewidoczna więź, coś w rodzaju duchowej pępowiny, bez której nie moglibyśmy żyć. Czyż tej prawdy nie wyrażamy w stwierdzeniu, że Bóg jest naszym Ojcem?

Modlitwa Słowem Bożym

Dariusz Michalski SJ „Życie Duchowe” Jesień 92/2017

Zdjęcia: pixabay.com