Hodegetria – ta, która wskazuje drogę – to jeden z wielu obrazów Matki Bożej, jakie powstały we wczesnym średniowieczu. Jest to przedstawienie bardzo proste: Chrystus siedzi na lewym ramieniu Matki, podczas gdy Ona wskazuje na Niego prawą dłonią. Na większości obrazów Jego oczy spoczywają na Niej, czasem również On podnosi rękę do błogosławieństwa.
Jedną z najistotniejszych cech ikon jest kierunek, w jakim gesty i linie przyciągają i prowadzą nasze oczy. I tak, na wspaniałej ikonie Trójcy Andrieja Rublowa, nachylenie głów i – bardzo stonowane – gesty dłoni mówią nam wiele o tym, co Rublow chce powiedzieć (a właściwie napisać, ponieważ w języku prawosławnych chrześcijan ikony się pisze, a nie maluje) o relacjach między Boskimi Osobami. W tym sensie wszystkie ikony „wskazują drogę” – zapraszają nas, abyśmy poszli śladem pewnej linii, wybrali się w krótką podróż w obrębie malowidła. Nie jest to oczywiście cecha swoista ikon: wiele znakomitych obrazów zachodnich wymaga czegoś podobnego, najsilniej może obraz Grünewalda z ołtarza w Isenheim, gdzie niesamowicie wydłużony palec wskazujący Jana Chrzciciela kieruje się w stronę Ukrzyżowanego. Jednak w przypadku ikony nie chodzi o dramatyczne gesty, które uwypuklają jakieś przesłanie, lecz o podróż, jaką oko musi odbyć po złożonym obrazie w całej jego rozciągłości. Niezależnie od tego, gdzie się zaczyna, oko prowadzone jest przez płynny bieg linii, a ścieżka jego ruchu sama wyraża przesłanie obrazu. Przesłanie jest zresztą raczej niestosownym słowem, ponieważ błędnie sugeruje, że ikona ma do przekazania jedną prostą naukę, a nie – że jest zaproszeniem do ciągłej kontemplacji.
Tak więc Hodegetria skupia się na geście Maryi, która wskazuje na Dziecko, ale to jeszcze nie koniec ruchu. Oczy Chrystusa prowadzą nas ku twarzy Maryi, a oczy Maryi kierują się ku nam, jak to często bywa na takich obrazach. Ona zwraca się do nas – mówi do nas – a to, co ma nam do powiedzenia, wypowiada Jej prawa dłoń. Przedstawia nam swojego Syna i właśnie to Dziecko, które pokazuje Maryja, jest kimś, kto skupia na Niej całą swoją uwagę. Bardzo typowe dla stylu ikon jest ukazywanie ludzi w relacjach, które ich wzajemnie określają, a nie tylko w osobnych portretach. I nie tylko nie potrafimy zrozumieć Maryi inaczej niż jako wskazującej na Chrystusa – nie potrafimy również zrozumieć Chrystusa inaczej niż jako skupionego na Maryi. Jezus nie zdaje się nam samotnym monarchą, zasiadającym na tronie w oddali, lecz kimś, kto jest i kocha w związku z człowiekiem; kimś, w kim byt i miłość są już skierowane ku ludzkości.
Na tej ikonie Maryja jest sobą przez to, że wskazuje na kogoś innego niż Ona sama – Jej tożsamość spełnia się w tym, że Maryja prowadzi do Jezusa. Jest zatem „Tą, która wskazuje drogę”, w różnych znaczeniach. Droga do życia polega na odejściu od skupienia na sobie, od przedstawiania siebie wobec świata jako odosobnionej jednostki, jako sporego kawałka ludzkiego materiału, który sam sobie wystarczy. Konkretniej – jest to droga do Jezusa, ale znów – nie do Jezusa, który sam byłby taką odosobnioną postacią, lecz do Jego miłującej uwagi, która kieruje się ku innemu człowiekowi. Podobnie jest w przypadku ikony Trójcy Rublowa – nasze oczy przyciąga postać centralna (zwykle utożsamiana z Drugą Osobą, czyli ze Słowem), ale już sama Jej postawa i gest odciągają nas od Niej ku innej postaci po lewej stronie (zwykle utożsamianej z Ojcem). Droga do Jezusa i z Jezusem prowadzi nas wprost do Jego zaangażowania w ludzki świat, w którym całkowicie zapomina On o sobie, a nie wyłącznie do kontemplacji Jezusa jako samotnego Boskiego indywiduum.
Ikona zaczyna w ten sposób mówić coś ważnego o tym, w jaki sposób poznajemy Chrystusa. Jesteśmy prowadzeni do Chrystusa jako do tego, który sam prowadzi nas do innych – który nie ukaże się nam inaczej niż jako ten, którego miłość jest czynna i ukierunkowana. Kochać Chrystusa oznacza kochać Jego miłość, kochać to, co On kocha – to właśnie przesłanie z siłą i wyobraźnią wyraził św. Augustyn w swoich rozważaniach o Trójcy. I jest jeszcze inny oczywisty „augustyński” wniosek, który musimy tutaj wyciągnąć, a który ikona czyni całkiem przejrzystym, ponieważ dostrzegamy w niej ruch obiegowy, kolisty – Maryja wskazuje na Jezusa, a On patrzy na Nią. Maryja „wraca do siebie” przez Jezusa. Ona jest sobą nie tylko przez to, że wskazuje na Chrystusa, ale także przez to, że Jego miłość kieruje się właśnie ku Niej. Gdy spogląda ku Chrystusowi, to patrzy na siebie w prawdzie – jako na kochaną przez Niego.
Sklep z dewocjonaliami
Maryja patrzy więc na nas, wzywając nas swoim gestem do tego, abyśmy nie zatrzymywali wzroku na Jej twarzy, lecz poszli śladem Jej dłoni, która wskazuje na Jezusa; On patrzy na Nią, przyciągając na powrót nasz wzrok ku Jej twarzy; a oblicze Maryi, ku któremu zwraca się miłujące spojrzenie Chrystusa, jest właśnie twarzą, która kieruje się nie ku Niemu, lecz ku nam, zachęcając nas, abyśmy znów zwrócili, „nawrócili” nasz wzrok ku Niemu. Na tej ścieżce wszystko jest w ruchu, nasz wzrok wciąż się przemieszcza. Nie chodzi więc tutaj po prostu o takie pragnienie, które usilnie szuka sycącego je obrazu i zatrzymuje się na nim, gdy tylko go znajdzie.
Rowan Williams „Życie Duchowe” Jesień 36/2003
Zdjęcia: pixabay.com