Milczenie Słowa Bożego

Słowo z samej swej natury jest antonimem milczenia. Boże milczenie zostało przerwane, gdy wypowiedział On swoje Słowo (por. J 1,1). Od tego momentu rozpoczął się dialog Stwórcy i stworzenia. Jak czytamy w Liście do Hebrajczyków:

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców [naszych] przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1-2).

Bóg w najpełniejszy sposób dał nam się poznać przez Syna, który jest Jego wcielonym Słowem.

Jezus, wędrując ze swymi przyjaciółmi przez trzy lata tak zwanej publicznej działalności, dał ludziom szansę, aby usłyszeli to, co Bóg ma im OSOBIŚCIE do powiedzenia. Na dodatek robił to w ciekawy sposób, posługując się przystępnymi przypowieściami. Opowiadał po prostu historie, które wciągały słuchaczy. Mateusz zebrał Jego wskazania moralne w Kazaniu na Górze (por. Mt 5,1 – 7,28), na wzór Mojżesza obwieszczającego światu reguły nowego przymierza, tym razem wypisanego nie na kamiennych tablicach, ale w ludzkich sercach. Jezus podczas swej publicznej działalności występował jako nauczyciel i przy okazji także cudotwórca. Warto jednak zwrócić uwagę także na powściągliwość i milczenie w Jego życiu i nauczaniu. Były bowiem sytuacje, kiedy milczał, nie odpowiadał na pytania lub prosił o milczenie.

Milczenie Słowa Bożego brzmi jak oksymoron, ale bywa i tak, że właśnie milczenie „mówi” więcej niż wypowiedziane słowa. Wszyscy chyba pamiętają ten przejmujący moment, gdy Jan Paweł II po zabiegu tracheotomii, chciał przemówić do wiernych na placu św. Piotra i – mimo wcześniejszych ćwiczeń – kiedy zjawił się w oknie, nie był w stanie wypowiedzieć żadnego zrozumiałego słowa. Ta milcząca bezradność człowieka, który przez dekady elektryzował słuchaczy swoim głosem, dla wielu była jednym z jego najważniejszych kazań.

Czas milczenia, czyli „ukryte” życie Jezusa

Wielu ludzi zastanawia się, czemu tyle lat życia Jezusa zostało „przemilczanych”. Nie wiemy przecież praktycznie nic o Jego dzieciństwie, dojrzewaniu i młodości. Ewangelie, poza krótkim opisem odnalezienia Go w Świątyni, kiedy miał dwanaście lat, ograniczają się do stwierdzenia, że wzrastał w mądrości i łasce oraz że pozostawał posłuszny rodzicom (por. Łk 2,51-52). Milczenie Ewangelistów o pierwszych trzydziestu latach życia Jezusa z Nazaretu wynika stąd, że było to życie całkiem zwyczajne. Nie różniło się od życia innych mieszkańców Nazaretu. Jezus w tym czasie nie głosił nauk, nie ujawniał swej Boskości, nie czynił cudów. To trochę tak, jakby dla wcielonego Słowa Bożego był to czas milczenia. Ukryte życie Jezusa jest swoistym „milczeniem”, w którym dojrzewa Słowo Boże. Dotykamy tu także tajemnicy Wcielenia. Bóg „wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje”. Chciał być tak blisko nas, że przez ponad trzydzieści lat dzielił z nami nasz codzienny trud w zwyczajnym życiu. Najpierw był dzieckiem, które płakało, gaworzyło, uczyło się chodzić, które bawiło się, kochało rodziców, chodziło do szkoły, pomagało ojcu w warsztacie, może nawet czasem coś spsociło. Potem był młodzieńcem, który przechodził wszystkie etapy dojrzewania i w którym dokonywał się stopniowy rozwój psychiczny i duchowy, aby na koniec mógł stać się dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzną.

Żył wśród ludzi, w przeciętnej społeczności małego galilejskiego miasteczka, gdzie pracował fizycznie jako cieśla, miał przyjaciół i znajomych oraz podobne problemy jak Jego sąsiedzi. Wiódł też zwyczajne „żydowskie życie religijne poddane Prawu Bożemu” (KKK 531). Prawdopodobnie nie wyróżniał się niczym, co mogłoby zapowiadać Jego niezwykłą przyszłość. Dlatego później, kiedy czas milczenia Słowa Bożego zakończył się, mieszkańcy Nazaretu dziwili się podczas Jego publicznej działalności: „Skąd u niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest on synem cieśli? Czy jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u niego to wszystko?” (Mt 13,54-56).

W późniejszym czasie wielu chrześcijan nie potrafiło pogodzić się z milczeniem Ewangelii o życiu Jezusa i próbowało własną fantazją uzupełnić „białe plamy”. Tak powstały historie przyodziane w kostium pełen cudowności, legend i mitów. Te pobożne zmyślenia, choć bywają urokliwe, czasem przybierały też postać dość groteskową, czego przykładem może być chociażby apokryf Ewangelia Dzieciństwa Tomasza, według którego od początku Jezus na każdym kroku dokonywał spektakularnych cudów i ukazywał swoją boską moc. Jako dziecko lepił z gliny ptaszki i je ożywiał, zawstydzał nauczycieli ogromną wiedzą, był pogromcą młodocianych chuliganów z Nazaretu, wskrzesił kolegę tylko po to, by ten poświadczył, że to nie Jezus był sprawcą jego śmierci, spacerował po promieniu księżyca, a nawet zamieniał innych uczniów w barany. Zaspokajanie ciekawości to rzecz zrozumiała, ale akurat milczenie Ewangelii o życiu Jezusa przed Jego publiczną działalnością warto docenić, bo to ono właśnie ukazuje nam głębię tajemnicy Wcielenia i jej piękno.

Milczenie, o które prosił Jezus

Żydzi oczekiwali przyjścia Mesjasza. O Mesjaszu marzyli i o nim rozprawiali, wyobrażając go sobie najczęściej jako wyzwoliciela spod rzymskiej okupacji. Kiedy Jezus był nazywany Mesjaszem, prawie zawsze reagował w ten sam sposób: albo milczał, albo nakazywał milczenie na ten temat. Właściwie zgodził się, aby nazwano Go Mesjaszem dopiero wtedy, gdy stał przed ludźmi, którzy chcieli skazać Go na śmierć. Podczas procesu przed Sanhedrynem najwyższy kapłan zapytał Go: „Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?”, a Jezus odpowiedział: „Ja jestem” (Mk 14,61-62). Wcześniej Jezus wręcz nakazywał milczenie tym, którzy chcieli rozgłaszać, że jest Mesjaszem.

Bardzo dobitnie widać to po wyznaniu Piotra pod Cezareą Filipową: „On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz». Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili” (Mk 8,29-30). Jezus nie chciał najwidoczniej, aby wypowiedź uczniów pojawiła się jako jeszcze jedna krążąca o Nim opinia, wśród wielu rozbieżnych poglądów. Nie pozwalał też mówić o tym złym duchom, które przerażone twierdziły, że wiedzą, kim jest (por. Mk 1,25.34; 3,12), choć niewykluczone, że demony blefowały i rzeczywistość wykraczała poza ich domysły.

Uzdrowienia, które dokonywały się na kartach Nowego Testamentu, potwierdzały mesjańskie posłannictwo Jezusa, ale On zazwyczaj prosił uczniów, aby milczeli o tym, czego byli świadkami. Polecił uzdrowionemu z trądu, aby nikomu nic nie mówił (por. Mk 1,44). Nie chciał, aby ktoś dowiedział się o uzdrowieniu głuchoniemego, niewidomego oraz o wskrzeszeniu córki Jaira (por. Mk 7,36; 8,26; 5,43). Oczywiście, jak pamiętamy, nie każdy umiał zastosować się do tego polecenia. Piotr, Jakub i Jan otrzymali ponadto nakaz milczenia po Przemienieniu (por. Mk 9,2-8), kiedy pojawił się w towarzystwie Eliasza i Mojżesza w śnieżnobiałej, lśniącej szacie:

„A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy «powstać z martwych»” (Mk 9,9-10).

Jak można pokazać im coś takiego, a potem oczekiwać od nich milczenia w sprawie, o której chcieliby opowiedzieć każdemu? Jak oni mogli po prostu sobie wrócić do codzienności po czymś takim? A jednak tego właśnie Jezus od nich oczekiwał.

Ten nakaz zachowania milczenia jest tak charakterystyczny, że bibliści ukuli nawet specjalny termin – messianisches Geheimnis (sekret mesjański). Jezus niejako pokazuje w ten sposób swoim uczniom, że zanim zaczną głosić, powinni nauczyć się milczeć. Jest bowiem czas milczenia i czas mówienia (por. Koh 3,7). W tym momencie plan Boga wymagał od uczniów dyskrecji. Istniała możliwość niewłaściwego zrozumienia tego, co Jezus robi, i tego, kim jest. Realne było niebezpieczeństwo zatrzymania się na mesjanizmie pozbawionym istotnej treści, którą stanowi męka, śmierć i zmartwychwstanie Syna Człowieczego. Sami uczniowie musieli do tego dojrzeć, bo nie rozumieli jeszcze, że droga do zbawienia wiedzie przez krzyż.

Roman Zając „Życie Duchowe” Wiosna 94/2018

Zdjęcia: pixabay.com